Tel: +48 85 652 02 01(godz. 7.00-21.00 pon-ndz.)

Koszyk

Twój koszyk: 0 prod. 0,00 zł

Historia Kolagenu Naturalnego

Historia Kolagenu Naturalnego

Jednym z największych od stuleci marzeń ludzkości było wynalezienie leku na starość lub chociaż jej najwidoczniejszy objaw - marszczenie się skóry. Już w 1795 r. uwięziono słynnego alchemika, hrabiego Alessandro Cagliostro za to, że odkryty przez niego eliksir młodości... nie działał.

XX-sty wiek przyniósł nam jeszcze wiele takich eliksirów. Co kilka lat koncerny kosmetyczne ogłaszały w swych reklamach, że oto wynaleziono panaceum na starzenie się skóry. Euceryt, gliceryna, lanolina miały być nimi, ale nie były. Potem antyoksydanty, czyli witaminy E i C oraz beta karoten, liposomy - czyli nośniki substancji czynnych w głąb komórek skóry, kremy hormonalne, kwasy owocowe, selen, witamina A, koenzym Q-10 - każdy z tych środków odwrócić miał proces wiotczenia skóry, jednakże co najwyżej go spowalniał.

Ostatnie lata, to nadzieja w kwasie hialuronowym, mezoterapii, jontoforezie, hormonach wzrostu, retinolu, imedeenie. Póki co jednak, bezsporne efekty odmłodzenia skóry i spłycenia zmarszczek, osiągano jedynie poprzez implantację kolagenu, botoksu lub embrioblastów - czyli komórek pierwotnej zarodkowej tkanki łącznej. Są to zabiegi skuteczne, ale wymagające powtarzania co kilka miesięcy i dość kosztowne.

Problem z wynalezieniem nieimplantowego leku na zmarszczki, wynikał od zawsze z przyczyn ich powstawania, to znaczy zanikającej z wiekiem zdolności organizmu do syntezy kolagenu, białka podporowego wytwarzanego przez fibroblasty, które tworząc siateczkę proteinową, wiąże w skórze wodę.

Kolagen znany był ludziom od dawna. Pozyskiwano go ze skór bydlęcych, niestety w postaci nieaktywnej biologicznie. Sprawy historyczne i wielkie zaczynają się zazwyczaj bardzo prozaicznie, a ogromną większością wielkich wynalazków rządzi przypadek.

W latach 80-tych naukowcy Politechniki Gdańskiej a później także Uniwersytetu Gdańskiego, pracując w więcej niż skromnych warunkach, nad zagadnieniami dość dalekimi od kosmetologii, uzyskali z ekstraktu skór rybich kolagen o budowie łańcucha aminokwasowego idealnie przystającego do ludzkiego. Nie było w tym jeszcze niczego sensacyjnego.

Od dawna bowiem stosowano na świecie kolagen wytwarzany ze skór bydlęcych - zaś później rybich, do implantów kosmetycznych, szwów rozpuszczalnych, protez naczyniowych, kompresów i jako składnik maści leczących oparzenia, rozstępy, blizny. Koncerny kosmetyczne inwestowały od 30-tu lat miliony dolarów w badania nad pozyskiwaniem kolagenu, który wchodził w skład najdroższych zazwyczaj i najbardziej reklamowanych kremów, maseczek, żeli i odżywek do twarzy.

Gdańszczanie (inż. Skrodzki, dr hab Sadowska i Kołodziejczyk, prof. Przybylski) dowiedli wszak empirycznie, że białko dodawane dotąd do kosmetyków, nie jest bynajmniej tym samym co ludzki kolagen! Jest mimo podobieństw - ciałem obcym, nieaktywnym biologicznie, raczej formą żelatyny, działającym jak placebo.

Idąc dalej, w poszukiwaniu kolagenu czynnego biologicznie, odkryto, także w Polsce metodę filtracji poprzez fibroiny jedwabnika morwowego, których budowa, bardzo zbliżona chemicznie do kolagenu, nie zrywała kruchego łańcucha białek podtrzymywanego przez wiązania wodorowe (patrz: wiedza dla zaawansowanych).

W tym właśnie momencie urodziło się największe polskie odkrycie chemiczne, od czasów ekstrakcji białka z kryla antarktycznego. Kolagen tą metodą pozyskany, zachowywał bowiem swoją budowę przestrzenną aminokwasów, bliźniaczą dla ludzkiego, tzw. potrójną helisę. Oznaczało to, że otwarta została droga do przywrócenia skórze białka, którego deficyt spowodował jej starzenie się! Czyli realną redukcję zmarszczek już istniejących! Zawrzało na temat polskiego odkrycia w świecie naukowym.

Kolagen zachowujący potrójną helisę był sensacją, ale w światowym środowisku specjalistów. W Polsce odbił się echem na tyle słabym, że nikt nie zainwestował do 2001 roku w praktyczne wykorzystanie wynalazku, który otwiera przecież nową epokę w kosmetologii. Na przełomie stuleci rozgłos wokół tematu powoli słabł. Przeszkodą bowiem do natychmiastowego wdrożenia odkrycia, było początkowo nie wypracowanie postaci emulgatu, który zapewniałby wchłanialność kolagenu do jąder komórek skóry po nałożeniu go na barierę ochronną naskórka. Gdy z tym się uporano, tworząc preparat kolagenowy w postaci transdermalnego żelu, wynikł problem jego nietrwałości pod wpływem temperatury.

Dylemat ten był kluczowym dla koncernów farmaceutycznych i kosmetycznych, które bardzo chciały nabyć wyłączne prawa do pierwszego na świecie specyfiku wykazującego właściwości naprawcze skóry, ale nie były nim zainteresowane poważnie, dopóki denaturyzował się i tracił potrójną helisę w temperaturze pokojowej. Nikt jednak nie zaprzeczał, iż wydarzyła się rzecz wielka.

Prace nad udoskonaleniem preparatu trwały w Polsce, zaś w kilku krajach świata podjęto badania kliniczne nad jego skutecznością...